W-GORY-DLA-KACPRA-1

„W Góry dla Kacpra” zakończone sukcesem!

Bez kategorii

„W Góry dla Kacpra” zakończone sukcesem!

Akcja „W Góry dla Kacpra” zakończona sukcesem! W dziewięć dni Tomasz – szef IRONteam, jego syn Kuba oraz pies Żuk pokonali 200 kilometrów szlaku, aby wesprzeć zbiórkę na operacje dla Kacpra. W czasie ich podróży w skarbonce „Kumple Kacpra licytują” przybyło ponad kilkanaście tysięcy złotych. Akcję wsparły nie tylko osoby, które dowiedziały się o zbiórce poprzez media, ale także bezpośrednio napotkane w czasie podróży po szlaku.

Chcielibyśmy podziękować wszystkim zaangażowanym osobom, które pomogły w akcji i dokonały wpłaty. Pomimo że akcja „W Góry dla Kacpra” dotarła do mety, to nadal można wpłacać pieniądze na szczytny cel, jakim jest operacja kręgosłupa Kacpra. Zachęcamy gorąco do dalszego wsparcia:

www.siepomaga.pl/kumplekacpralicytuja

I chociaż w tej podróży najważniejszy był cel charytatywny, a nie ten na mapie, przyjrzyjmy się, jak przebiegała droga oraz co działo się po drodze. A działo się naprawdę dużo.

Początki nie rozpieszczały. Pomimo że wyruszyli z uśmiechamy na ustach i w pogodnych nastrojach, to właśnie pogoda okazała się mniej entuzjastyczna. Duża mgła pozostawiała spore pole dla wyobraźni, a nie widzenia. Na szczęście było stabilnie, bez burz i opadów, a temperatura była idealna na ciągły spacer pod górkę.

Na szczęście po pierwszym weekendzie pogoda zaczęła dopisywać i wraz ze słońcem pojawiły się widoczne w oddali góry. W niedzielę nasi podróżnicy dotarli do Schroniska PTTK na Hali Krupowej, gdzie czekał ich zasłużony odpoczynek. Gospodarze schroniska pokazali, że dobro wraca. Ugościli naszych Bohaterów pysznymi pierogami, jednocześnie dorzucając swoją cegiełkę do naszej zbiórki. Wielkie podziękowania za okazaną pomoc.

Czwartego dnia po opuszczeniu schroniska na Hali Krupowej pogoda zrobiła zwrot o 180 stopni. I stopni, tym razem Celsjusza, przybyło całkiem sporo – paski na termometrach przekroczyły próg 30 stopni w cieniu przed południem. Łatwo można było domyślić się, co zwiastuje to naszym podróżnikom. Gwałtowna burza zaczęła się na szczęście dopiero, kiedy dotarli do Jordanowa. Stąd musieli awaryjnie posiłkować się przejazdem busem, aby znaleźć nocleg w Rabce. Łącznie na tym etapie podróży pokonali pieszo 80 kilometrów.

Kolejny dzień to podróż we wzmocnionym składzie. Do naszych podróżników dołączył tata Kacpra, aby wszyscy nawzajem mogli się weprzeć swoją energią. Droga w towarzystwie zawsze mija raźniej i weselej, tak samo było i tym razem. A 15 wspólnych kilometrów na szlaku minęło niespostrzeżenie. Dopiero na Starych Wierchach panowie się rozłączyli.

Teraz czekał ich najdłuższy i najtrudniejszy etap podróży. Pomiędzy kolejnymi miejscami było ponad dziewięć godzin podróży. Aby móc podołać temu wyzwaniu, musieli wyruszyć już po godzinie czwartej rano, kiedy zdecydowana większość z nas jest jeszcze daleka od myśli, aby wstawać z łóżek. Pomimo krótszego czasu na regenerację, podróżnicy zostali nagrodzeni przepięknym wschodem słońca nad Turbaczem.

Kolejne dni przynosiły na zmianę deszcze i słońce. Na szczęście nie powtórzyła się już sytuacja, kiedy trzeba było uciekać przed nadciagającą burzą. Pomimo zmiennych warunków, dalsza droga przebiegała bez zakłóceń. Kolejne punkty na mapie – szczyty, doliny i schroniska – były zdobywane z wprawą prawdziwych weteranów górskich wycieczek. Oczywiście, jak to z weteranami bywa, pojawiały się odciski i otarcia, jednak i z tym już dawno nauczyli się radzić. Na szlaku spotykano innych podróżnych, z których część już miała okazję słyszeć o prowadzonej dla Kacpra akcji.

Dzień za dniem, krok po kroku, opuścili przedostatni przystanek w schronisku PTTK w Hali Łabowskiej i skierowali się do Krynicy Zdrój, gdzie czekała już Ania – żona Tomasza i mama Kuby, aby odwieźć ich na zasłużony odpoczynek do domu. W tym miejscu szlak, jak i podróż dwójki wędrowców i psa dobiegł końca.

Najlepszym podsumowaniem akcji będą podziękowania skierowane do Kuby i Tomasza na Facebooku przez tatę Kacpra:

„Czołem Ekipo, chyba nikt nie miał wątpliwości, że Kuba z tatą Tomkiem i psem Żukiem dadzą radę. Dali i to w jakim stylu. Blisko 200 km w nogach za nimi. Po górskich szlakach, które nie zawsze są łatwe i przyjemne. Na pewno szczytny cel akcji i piękne widoki wynagradzały im trud wędrówki. Nam rodzicom Kaca brakuje słów by wyrazić swoje uznanie i wdzięczność. Tych trzech dzielnych Piechurów z cudownym wsparciem mamy Anna Tomaszewska dokonali rzeczy niemożliwych. Daliście z siebie bardzo dużo: dobroci, serca, pogody ducha i zdrowia. Całą rodziną kłaniamy się przed Wami w pas. Dzięki Wam o Kacprze jest głośno, a środki które udało się zebrać przybliżają nas do upragnionego celu. Pojawiliście się w odpowiednim momencie, kiedy w nas pojawiało się już delikatne zwątpienie. To jak zarażacie nas wszystkich dobrą energią i pogodą ducha jest wręcz nieocenione.”